Brytyjska branża turystyczna ma powody, by obawiać się spadku zainteresowania wyjazdami. Chodzi o rosnące koszty, choćby energii, która ma podrożeć o 80 procent. Jednak analityk z PwC twierdzi, że wcale nie musi być tak źle, jak mogłoby się wydawać.
Rick Jones, partner w PwC ds. finansów korporacyjnych, fuzji, przejęć i refinansowania, mówi w rozmowie z brytyjskim portalem branży turystycznej Travel Weekly, że Brytyjczycy wcale nie muszą zrezygnować z wyjeżdżania. - Ludzie są od dwóch lat zamknięci i nie mogli podróżować. Nie chodzi o to, że nie są wrażliwi na ceny, ale obecnie są mniej wrażliwi, niż można by się tego było spodziewać – twierdzi.
Co prawda z badań konsumenckich wynika, że rosnące koszty są powodem do ograniczania wydatków, ale z drugiej strony dane sprzedażowe pokazują, że wcale tak się nie dzieje. Informacje z rynku pracy też są pozytywne – ludzie pracują, co sprzyja wydawaniu pieniędzy, mają też spore oszczędności.
Bank Anglii przewiduje, że kraj wejdzie w recesję w czwartym kwartale tego roku, która utrzyma się przez cały przyszły rok. Jones podpowiada jednak, by spojrzeć na kryzys w rozbiciu na różne kategorie konsumentów, wydatków i regionów, bo to pozwala zbudować pełniejszy obraz sytuacji. MG