Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Wydania cyfrowe  |  Kontakt  |  Reklama

 
Ludzie branży

»

A  |   B  |   C  |   D  |   E  |   F  |   G  |   H  |   I  |   J  |   K  |   L  |   M  |   N  |   O  |   P  |   R  |   S  |   T  |   U  |   W  |   Z  |   Ł
Kostecka Iwona - sylwetka
Kocha zwierzęta i kwiaty, w których otoczeniu się wychowała i i cały czas przebywa. Nim germanistka Iwona Kostecka połączyła w ramach firmy Lingwista pracę edukacyjną z turystyką, zajmowała się nauczaniem języka niemieckiego. Dziś biuro ma już prawie 50 lat, a w jego prowadzeniu szefowej pomaga córka Monika. Czy w ich ślady pójdą także wnuki? 
Języki to w rodzinie państwa Kosteckich tradycja. Niemiecki towarzyszył naszej bohaterce od dzieciństwa, ponieważ jej mama-germanistka zaczęła dbać o językową edukację córki już od najmłodszych lat. I dobrze się stało, bo nie każde dziecko miało wtedy taką możliwość – obowiązkowy rosyjski zaczynał się w 5. klasie, a możliwość nauczenia się angielskiego czy innych języków zachodnich była przywilejem dostępnym dla nielicznych. Po szkole średniej z wykładowym niemieckim Iwona Kostecka poszła w ślady mamy i wybrała studia germanistyczne oraz studium dla tłumaczy. Całe lata pracowała jako lektorka i tłumacz, aż w roku 1989 otworzyła na zasadach franczyzy oddział firmy Lingwista, której jedną z założycielek była właśnie jej mama. Tego też roku granice stanęły dla Polaków otworem i kursanci z Lingwisty zaczęli się dopytywać o możliwości odbycia kursów wyjazdowych. Skutkiem tego chwilę później pierwsza grupa odważnych pojechała na dwa tygodnie do Berlina. Potem doszła Wielka Brytania i inne kraje, coraz częstsze spotkania z przyszłymi partnerami biznesowymi, a wybór ofert, nie tylko związanych z nauką, ale także czysto turystycznych rósł, i rósł. 

Rodzinny interes
Nie wszystkie dzieci Iwony Kosteckiej poszły w ślady mamy i babci. Jako jedyny z Lingwistą nie związał się syn, który wybrał pracę w firmie o charakterze technicznym. – Najstarsza córka jest w tej chwili na urlopie macierzyńskim, ale do tej pory jest naszym pracownikiem, natomiast wspomaga nas z domu w postaci różnych kontaktów internetowych. Ja zajmuję się relacjami z zagranicznymi kontrahentami i pozyskiwaniem nowych dużych klientów, takich jak na przykład Nestle. Staramy się ich zainteresować naszymi produktami szkoleniowymi. Jeśli zaś chodzi o innego typu zadania, np. „papierkowe”, to od tego jest księgowa i między innymi moja młodsza córka – śmieje się szefowa. Zaletą rodzinnego biznesu jest jej zdaniem to, że bliskie osoby są bardziej ostrożne i odpowiedzialne, bo tu chodzi o wspólny dochód. – Osoby z zewnątrz często nie zdają sobie sprawy, że drobne decyzje mogą spowodować poważne finansowe konsekwencje. My staramy się bardzo pilnować finansów i uważam, że mała rodzinna firma jest bezpieczniejsza – dodaje. 

Domowe mini zoo
Właścicielka ATJ Lingwista, mimo absorbującej pracy, bez problemu potrafi wygospodarować sobie wolny czas. Najchętniej spędza go w swoim domu z ogrodem, w którym zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie. Na weekendy lubi wraz z mężem wyjechać na działkę na Mazurach. Oprócz tego kocha zwierzęta. Ma kota i psa rasy husky, hoduje również rybki – ma ich kilkadziesiąt i lubi czasem posiedzieć przed akwarium, patrząc w nie jak w telewizor – oraz żółwie. Kontakt ze zwierzętami bardzo ją relaksuje i odstresowuje. – Pierwszym zwierzęciem, jakie miałam był żółw – dostałam go, gdy byłam w pierwszej albo drugiej klasie podstawówki. Bardzo mnie fascynował, ale niestety na zimę wszedł między kaloryfer a rurę i nie mógł wyjść. Nie wiedzieliśmy że to mu może zaszkodzić, no i niestety zdechł. Bardzo się tym przejęłam. Potem też miałam rybki, świnki morskie, różne takie drobne zwierzątka – wspomina. 

Ratunku! Robaki!
Swój dzień zaczyna wcześnie rano, nierzadko jeszcze zanim wzejdzie słońce. Podlewa wtedy kwiaty, żeby nie lać wody po rozgrzanych liściach. Pielęgnacji roślin poświęca mniej więcej godzinę dziennie. Potem idzie na spacer z psem, zagląda do drukarni – swojej drugiej firmy, po czym około 11.00 dociera do biura. Wieczorami po pracy chętnie oddaje się drobnym zajęciom w przydomowym ogródku, albo siedzi w nim przy ognisku czy grillu wraz z przyjaciółmi. A jesienią lub zimą, kiedy nie ma pracy w ogrodzie, wyjeżdża do jakiegoś ciepłego kraju.
– Jestem bardzo czuła na ciemne i szare dni i zawsze już w październiku jadę na Cypr, by załatwić różne sprawy służbowe i przy okazji doświetlić się. To nasz firmowy kierunek i miejsce, do którego stale wracam, jestem tam co miesiąc lub co dwa. Najbardziej lubię Limassol, które nie jest wyłącznie miastem typowo turystycznym. Jest to także port. Wypływałam z niego kilkakrotnie na różne rejsy, na przykład do Izraela, a i nasi klienci też często korzystają z takich wyjazdów – mówi. W młodości często pływała na statkach, m.in. po Morzu Śródziemnym. Na jednym z takich rejsów jej grupie pomyliły się godziny powrotu i kiedy turyści przybyli na weneckie nabrzeże, okazało się, że statek już odpłynął. Udało im się go dogonić małym kutrem. Innym razem w Istambule manewrujący statek uszkodził jej jednostkę, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. – Oprócz tego mogę przytoczyć jeszcze jedną, taką firmową przygodę. Organizowaliśmy kiedyś wyjazd incentive dla jednej z firm na Cyprze i jej szefostwo wyraziło życzenie, byśmy zrobili grupie jakiś primaaprilisowy dowcip. Więc pierwszego dnia po przyjeździe kupiliśmy atrapy różnych robaków i podrzuciliśmy komuś pająka do łóżka, innemu muchę na stolik... Kiedy porządnie podpici panowie wrócili wieczorem do swoich pokoi w hotelu, zobaczyli co się święci i narobili krzyku. Oczywiście część z nich się zorientowała, że to sztuczne, ale reszta osób zeszła do recepcji i zrobiła straszną awanturę. Dopiero my im wyjaśniliśmy, że to był żart – opowiada Iwona Kostecka.
Jak szefowa Lingwisty wyobraża sobie siebie na emeryturze? Czy nie będzie jej brakowało pracy ze wszystkimi jej trudami i radościami? – Nie wybieram się w ogóle na emeryturę. Będę pracować dopóty, dopóki starczy mi sił – odpowiada z mocą i pełnym przekonaniem.

CV
Iwona Kostecka urodziła się 5 lipca 1954 roku w Warszawie. Jest absolwentką studiów o specjalności: tłumacz i nauczyciel na Wydziale Filologii Germańskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Jest mężatką, ma dwie córki i syna. Jej pasją są podróże, zwierzęta i ogród.
 

powrót

 
Sylwetka

»




»Katarzyna Krawiczyńska, właścicielka biura Herkules Express w Słupsku  » więcej





Newsletter

»

Zamów newsletter