Eye tracking pomoże sprawdzić, jak stronę biura w sieci postrzegają klienci. Chcesz wiedzieć, na co najpierw zwróci uwagę klient otwierający twoją witrynę w sieci? A może nie możesz uwierzyć, czemu reklama w gazecie nie zrobiła furory? Specjaliści od eye trackingu sprawdzą, czy twoje materiały reklamowe są dobrze zaprojektowane.
To brzmi trochę jak science fiction – przyznaje Marcin Kręcioch z firmy Edisonda prowadzącej badania Eyetrackerem. – Ale naprawdę jesteśmy w stanie sprawdzić, jak porusza się gałka oczna osoby, która przegląda choćby zawartość portalu z wycieczkami.
Eye tracking, czyli po polsku okulografia, to metoda badawcza, dzięki której można się dowiedzieć, co przyciągnęło uwagę użytkowników na ekranie lub czy zauważyli specjalnie wyeksponowane elementy strony WWW. W ten sposób można analizować zachowania użytkowników w momentach, w których nie wykonują oni ruchów myszką ani nie piszą na klawiaturze, a jedynie obserwują zawartość ekranu monitora. Na Zachodzie ta technika sprawdzania postrzegania i użyteczności materiałów jest dość rozpowszechniona. W Polsce tego typu usługi świadczy kilkanaście firm. Kilka z nich dodatkowo ma swój sprzęt. – Tą metodą można z powodzeniem badać użyteczność stron internetowych, ale posłuży równie dobrze do sprawdzenia odbioru reklam prasowych, telewizyjnych, a nawet, jeśli mowa o firmach z branży turystycznej, wakacyjnych katalogów – opowiada o możliwych sposobach wykorzystania eye trackingu w branży turystycznej Marcin Kręcioch. Dzięki specjalnym czujnikom wbudowanym w obudowę ekranu badacze mogą rejestrować dwa rodzaje ruchów gałki ocznej odbiorcy: sakady i fiksacje. Te pierwsze są dość intensywne i polegają na bardzo szybkim przemieszczaniu punktu koncentracji wzroku z jednego miejsca w inne. Przyjmuje się, że podczas ich trwania bodźce docierające do mózgu nie są analizowane i nie zachodzi proces poznawczy. Informacje docierają do mózgu i są przetwarzane podczas ruchów zwanych fiksacjami. Wtedy gałka oczna jest prawie nieruchoma i występują tylko niewielkie drgania.
.jpg)
Mapa uwagowa spojrzeń - na Ścieżka spojrzenia - tak
oświetlonych punktach najdłużej wędruje po okładce wzrok
zatrzymuje się spojrzenie czytelnika naszego odbiorcy
Jak często okazuje się, że wzrok klienta pada dokładnie tam, gdzie powinien? – Wyniki wychodzą bardzo różnie – mówi Marcin Kręcioch. – To, jak postrzegana jest dana strona czy treść reklamy, często zależy od doświadczenia projektanta. Tam, gdzie za projekt odpowiadała osoba, która ma wiedzę i wieloletnią praktykę, częściej okazuje się, że ważne elementy znajdują się właśnie tam, gdzie pada wzrok odbiorcy. Ale, żeby mieć pewność, trzeba sprawdzić – uprzedza. Kręcioch pytany o zainteresowanie branży turystycznej badaniem odpowiada, że jego klienci niechętnie chwalą się, że korzystają z tego typu pomocy. – Nie jest w ich interesie informować, że prowadzą takie badania nad swoją stroną WWW czy materiałami reklamowymi. Uważam jednak, że największe firmy w branży turystycznej mogą korzystać z tego typu metod – komentuje.
Grzegorz Bosowski, dyrektor zarządzający Fly.pl, przyznaje, że jego firma nie unika tego typu ciekawostek. – Uważam, że użyteczność strony to podstawa. Staramy się stosować do maksymy, że im serwis jest prostszy i bardziej przejrzysty, tym lepszy efekt. Myślę, że to równie istotne, co publikowane treści – twierdzi Bosowski. Pytany konkretnie o eye tracking odpowiada: – Wiemy o tych badaniach i wykorzystujemy je w pewnym zakresie. Jesteśmy zorientowani, jak wygląda podróż oka po naszej stronie, mamy też programy, które pokazują nam, gdzie klienci najchętniej klikają. My to robimy i domyślam się, że konkurencja również.
MKK